Orgazm - to temat tabu. Dlaczego nie rozmawiamy o nieudanych orgazmach ani z przyjaciółkami, ani - niestety - z partnerami i nigdy, ale to nigdy, nie przyznajemy się do tego, że czasem je udajemy?
Według badań ok. 11 % aktywnych seksualnie Polek nie
przeżywa w ogóle orgazmu.
Lubimy się skarżyć i narzekać, ale nigdy nie narzekamy na brak orgazmu, przynajmniej
nie otwarcie. Przecież jedyną szansą na zmianę tej sytuacji jest otwarta
rozmowa z partnerem. Dlaczego więc kobiety udają orgazm?
Nie wiadomo o co chodzi
Nie da się tego przeżycia nie zauważyć, przeoczyć - to tak jak z
wybieraniem butów, szukamy, szukamy, jedne podobają nam się bardziej inne
mniej, kiedy nas ktoś pyta, jakich szukamy, to nie potrafimy powiedzieć, ale
jak już je zobaczymy, to wiemy że to te i żadne inne się nie liczą.
Statystyka wskazuje, że problemy
z orgazmem mają częściej młodsze kobiety (w różnych
raportach i badaniach 26-44%) niż starsze (7-16%). Oczywiście ma to związek z
doświadczeniem i znajomością swojego ciała, ale badający zachowania seksualne
odkryli, że kobiety, które szczytują łatwo i wielokrotnie, łączy jedna podstawowa
cecha – biorą odpowiedzialność za swój orgazm. Nie polegają na
telepatii, potrafią przekazać partnerowi, swoje odczucia, potrafią mu pomóc
A może to wina partnera?
A co jeśli kobieta nie może osiągnąć orgazmu z tym akurat partnerem? Z
poprzednim partnerem – czego oczywiście nie może powiedzieć nowemu – bez
problemu i raz za razem rozkoszowała się seksem, a teraz rozczarowanie. Żeby
nie sprawić mu przykrości...udaje. No i tu już trudniejsza sprawa, bo rada
"zmień partnera" jest raczej nie na miejscu. Ale można zawsze
spróbować nauczyć go czegoś nowego.
Co daje udawanie?
Można w ten sposób uniknąć opinii "oziębła". Wyobraźcie sobie
mężczyznę, który nigdy nie ma wytrysku - każdy pomyśli, że to z nim coś jest
nie tak. Więc kobiety, by uniknąć oskarżeń partnera i szukania winy w sobie -
udają.
A jeśli wina nie całkiem leży po stronie kobiety? Jak skuteczniej przekonać
kiepskiego partnera, aby skończył i poszedł sobie? Przy braku podniecenia
pochwa traci wilgotność i stosunek staje się po prostu nieprzyjemny. A nawet
jeśli kobieta jest dalej wilgotna to sapanie nad uchem: "Już?
Kochanie doszłaś? Możemy skończyć razem?" - wydobędzie z każdej
niezgłębione pokłady zdolności aktorskich.
Jedyna prawdziwa korzyść z tego oszustwa jest taka, że udając orgazm, kobieta
uwalnia się od presji osiągnięcia go. A rozluźnienie jest jednym z podstawowych
kroków do osiągnięcia rozkoszy.
Źródło: polki.pl