Wolność - równość - orgazmiczność
Im kobieta ma mniej do powiedzenia w związku za dnia, tym mniejsze jej szanse na chwile seksualnych uniesień w nocy. Brak poczucia pewności związany z byciem panią własnego losu przenosimy do sypialni. Zamiast znosić pokornie swój bezorgazmiczny los, warto uwierzyć, że nasze potrzeby też się liczą.
„Bo mężczyzna jest od noszenia spodni w związku” – dziesiątki
razy spotkałam się zarówno z kobietami jak i mężczyznami dobitnie
wypowiadającymi takie deklarację. Sam fakt posiadania penisa lub jego
brak ma decydować o tym, komu w związku należy się rola dominująca, a
komu podporządkowana. Nie liczy się mądrość, wytrwałość, cierpliwość,
zaradność, pracowitość, odpowiedzialność, empatia, kreatywność. Ważne
jest tylko, kto ma, a kto nie ma penisa. W tym układzie osobniki bez
penisów (kobiety) znajdują się dokładnie tam, gdzie osobniki z penisami
(mężczyźni) chcieliby je widzieć. Są pozbawione kontroli nad własnym
życiem. Ich rola polega na ogół na świadczeniu usług, którymi dominujący
członek w związku nie chce zajmować się sam: masa upierdliwej,
codziennej, czasochłonnej, powtarzalnej roboty, za którą nikt nie będzie
dziękował. Kobiece potrzeby i pragnienia nie mają w tym układzie dużego
znaczenia. To wywołuje poczucie wyczerpania i bezsilności. Trudno w tej
sytuacji określić, czego oczekujemy od życia w ogóle, a od seksualnego w
szczególe.
On nosi spodnie, a ona udaje orgazmy
W czasopiśmie naukowym Sex Roles opublikowano wyniki badań
przeprowadzonych przez zespół badawczy pod kierownictwem Lisy Rosenthal z
uniwersytetu Yale. Rosenthal wraz ze swoim zespołem przeprowadziła
badanie, w którym wzięło udział 357 kobiet i 126 mężczyzn, studentów i
pracowników uniwersyteckich, heteroseksualnych i seksualnie aktywnych.
Badani dostali do wypełnienia ankietę, która miała nie tylko zmierzyć
poziom ich seksualnej asertywności, ale także określić światopogląd w
odniesieniu do roli płci w społeczeństwie. Pytaniom o otwartość względem
własnych i partnera potrzeb w sypialni towarzyszyły między innymi te o
podejście do roli kobiet w społeczeństwie, kwestie molestowania
seksualnego oraz zdrowia reprodukcyjnego.
Eksperymentalnym urozmaiceniem badania było pomieszczenie, w którym je
przeprowadzano. Na stołach, przy których siedziały osoby wypełniające
ankiety, ustawione były pojemniki z kobiecymi prezerwatywami wraz z
instrukcjami objaśniającymi sposób ich użycia. Całość uzupełniona
napisami Darmowe kobiece kondomy. Weź kilka. Zabezpiecz siebie i
partnera(kę). Każda chętna osoba mogła wziąć je dla siebie, a nawet
kilka z myślą o znajomych. Nie była to nagroda za udział w badaniu,
tylko jego zaplanowany element. Część osób skorzystała z okazji, inni
nie. A czego to miało dowieść?
Okazało się, że – bez względu na płeć – osoby, które podzielały
tradycyjny podział ról płciowych w społeczeństwie, czyli mówiąc w
skrócie dominację mężczyzn, identyczne przekonania wnosiły do sypialni. W
efekcie kobiety przyjmujące taką uległą rolę były skłonne także do
uległości seksualnej. Jednocześnie przyznawały, że mają problem z
satysfakcją seksualną oraz że nie mają też decydującego głosu w kwestii
środków zabezpieczających przez chorobami wenerycznymi. Bez względu, czy
to był nowy partner, czy dłuższa znajomość, rezygnowały z prezerwatywy,
narażając się tym samym na większe ryzyko zakażenia chorobą i
nieplanowaną ciążę tylko dlatego, że gumki nie życzył sobie mężczyzna.
Te wyniki pasowały do tej grupy mężczyzn, która przypisywała sobie prawo
do dominacji nad partnerkami, spychając na kobiety odpowiedzialność za
zabezpieczenie się podczas stosunku (to kochanka miała brać pigułki).
Oczywiście, jak łatwo zgadnąć, kobiece prezerwatywy nie wzbudziły ich
zainteresowania.
Dla Rosenthal kobiece prezerwatywy były swego rodzaju próbnikiem
nieubranego w słowa podejścia do kobiecych potrzeb w związku. Taki
rodzaj środka antykoncepcyjnego, pomyślany z uwzględnieniem kobiecej
anatomii, stawia w centrum nasze potrzeby. Każda osoba, która je odrzuca
lub lekceważy, nie wyrazi też zainteresowania takimi prezerwatywami.
Morał z całej tej historii jest prosty: jeżeli nie będziemy walczyć o
własne prawa i pozycję w społeczeństwie, będzie to miało negatywne
konsekwencje nie tylko w życiu zawodowym, ale także prywatnym, z naszym
zdrowiem łącznie. Tradycyjny podział ról społecznych, w których to
mężczyźni dominują, spycha Nas do roli obywatelek drugiej kategorii.
Ogranicza to nasze prawo do awansu, zdrowia, czy w końcu do orgazmu.
Podążaj za swoimi potrzebami
Żyjemy w męskim świecie, w którym od kobiet oczekuje się dostosowania
do męskich norm. Na jednym końcu mamy islam, który zakrywa kobiety od
stóp do głów, z drugiej kulturę zachodu, która rozbiera kobiety i
eksponuje kobiece ciała tak bardzo, jak nigdy wcześniej tego nie robiła.
Obie strony sprowadzają kobiecość do poziomu produktu, którego ciało i
zachowanie ma zaspokajać męskie fantazje. I dlatego uważam, że dążenie
do orgazmu wyzwala kobiety. Kiedy kobieta potrafi zadbać o swoją
przyjemność w łóżku, jest to ściśle związane z jej szacunkiem do samej
siebie oraz z poczuciem własnej wartości. Dobry seks i orgazm może
sprawić, że poczujecie się pełne życia, energii i wiary we własne siły.
Wyuczono nas nie wyrażać naszych potrzeb, nie domagać się tego, co
jest dla nas dobre. Jesteśmy niedoświadczone w stawianiu wymagań zarówno
w łóżku, jak i po za nim. Jak mamy czuć się w łóżku namiętne, wyzwolone
i pełne pasji, jeśli podświadomie boimy się odrzucić zahamowania?
Jednym ze sposobów na wymknięcie się blokującym nas ograniczeniom jest
podążanie za swoimi potrzebami! Jeżeli czujecie, że coś jest dobre i
przyjemne, róbcie to. Jeżeli coś wydaje wam się fałszywe lub wymuszone,
zaakceptujcie własne odczucia i się wycofajcie.
Wyobraź sobie, że nie ogranicza cię poczucie winy i wstydu, ani lęk
przed odrzuceniem, jesteś całkowicie pewna siebie. Jak w takiej sytuacji
wyglądałyby twoje doświadczenia seksualne? Wymyśl kilka możliwości, z
detalami. To dobry moment, żeby przestać się zastanawiać, co jest
„normalne”, a skupić się na tym, co może być dla ciebie przyjemne i
dobre.
Joanna Keszka
opublikowano: 2012-10-18